wtorek, 28 czerwca 2016

Czy można dojechać do Saturnii bez samochodu? Można, ale trzeba być komandosem ;)

Saturnia to niewielka miejscowość w Toskanii, założona przez Etrusków. Słynie przede wszystkim z tego, że niedaleko znajdują się gorące źródła i większość osób piszących o Włoszech twierdzi, że nie warto do samego miasta w ogóle zaglądać. Przynajmniej polskojęzyczna część internetu tak utrzymuje, a ja się z tym nie zgadzam. Nigdzie nie mogłam też znaleźć informacji, jak do Saturnii dojechać miejscową komunikacją, więc postanowiłam to sprawdzić osobiście. O tym właśnie jest ten post. Szczegółowy opis Saturnii i gorących źródeł już wkrótce :)



Naszą przygodę rozpoczęliśmy w Pitigliano, (które było naszą bazą) od wypytywania miejscowych, jak dojechać do Saturnii autobusem. Miejscowi robili duże oczy i mam wrażenie, że w ich głowach nie powstała taka myśl, że autobus może służyć do przemieszczania się po okolicy. Potwierdza to widok pustych autobusów służących głównie młodzieży, która chce (lub musi) dostać się do szkoły. Dlatego zwykle jeżdżą one wcześnie rano i po południu, w dodatku tylko w czasie trwania roku szkolnego. No dobrze... ale który z nich zawiezie nas do Saturnii?

Saturnia.

Mieszkańcy Pitigliano, oddalonego od Saturnii ok. 25 km, nie potrafili nam na to trudne pytanie odpowiedzieć. W końcu udaliśmy się do Pani, która organizuje wycieczki po okolicy. Ma w swoim biurze mnóstwo map i informatorów. Ma też dostęp do internetu. Mimo to od razu powiedziała nam, że to będzie bardzo trudne. Może chciała nas zniechęcić? Kiedyś tych terenów Etruskowie bronili przed Rzymianami, a teraz Włosi bronią ich przed resztą świata? Tak to wyglądało. Ale nie daliśmy się tak łatwo zniechęcić. Powiedziałam Pani, że to może być trudne, ale przecież nie jest niemożliwe. Damy radę, nawet jeśli po drodze będzie jakaś straszliwie trudna PRZESIADKA. Pani pogmerała na jakiejś stronie internetowej, wpisała kilka możliwych kombinacji i w końcu stwierdziła, że jednak NIE. Nie da się tam dojechać bez samochodu. Przyznam, że trochę nas zmartwiła, a przynajmniej mnie. Piotr mi zakomunikował, że on przyjechał tu ze mną po to, żeby się wygrzać w wodzie z siarką i nie wyjedzie, dopóki tego nie zrobi. No i przecież OBIECAŁAM. Nie pozostało mi więc nic innego, jak pójść do restauracji z WI-FI i poszukać połączenia do Saturnii. Zrobiłam to w 5 minut na tej stronie, chociaż przesiadka rzeczywiście nas czekała, bo najpierw trzeba było dojechać do Manciano i dopiero tam wsiąść w autobus do Saturnii. Nie wierzę, że z moją znajomością włoskiego i Toskanii jestem lepszym researcherem niż Pani, która mieszka na miejscu, zna włoski i w dodatku zawodowo zajmuje się organizowaniem wycieczek. A może? :) Jakby nie było, połączenie zostało znalezione i następnego dnia o 6:30 rano wsiedliśmy do autobusu.

Pitigliano o szóstej rano.

To jednak nie był koniec niespodzianek. Po tym jak zwiedziliśmy Manciano (co planuję opisać w osobnym tekście) i wypiliśmy kawę, ruszyliśmy na poszukiwania przystanku z którego odjeżdża autobus do Saturnii.



I ponownie okazało się, że to misja specjalna. Pierwsza zapytana Włoszka, starsza więc co oczywiste, nie mówiąca po angielsku, wytłumaczyła mi, że musimy iść na przystanek na przeciwko baru Arlekin. Ponieważ jednak mówiła po włosku, postanowiłam się upewnić i zapytałam trochę młodszą mieszkankę Manciano, która po angielsku potwierdziła tę wersję. Piotr jednak stwierdził, że ten przystanek mu nie pasuje, bo Saturnia jest zupełnie z innej strony, a to ulica jednokierunkowa i jeśli autobus się tu zatrzymuje, to musi potem objechać całe miasto. Oczywiście na przystanku nie było rozkładu jazdy, który rozwiałby nasze wątpliwości. Ponieważ jednak Piotr się jeszcze nigdy nie pomylił w kwestii kierunków i topografii, poszliśmy na przystanek, który według niego był tym właściwym i tam rozpoczęłam od nowa moją ankietę, ponieważ rozkład co prawda był, ale nie było na nim naszego autobusu, który według moich ustaleń miał odjechać o 9:30.



Zaczęłam od Pani z warzywniaka, która potwierdziła wersję Piotra... ale jakoś bez przekonania. Obok znajdował się sklep z armaturą łazienkową i przed nim stał mężczyzna, prawdopodobnie będący jego właścicielem, który już z całą pewnością poinformował mnie, że owszem, autobus odjedzie stąd za 20 minut. Będzie mały i niebieski. Może od początku robiłam błąd pytając o drogę kobiety? Kiedy już usiadłam spokojnie na schodku w oczekiwaniu na autobus, dostrzegłam w sklepie z odzieżą napis: "CHI CERCA TROVA." ("Kto szuka, znajduje.") co ostatecznie przekonało mnie, że znajdujemy się na właściwym przystanku :D




I rzeczywiście. Po 20 minutach nadjechał mały niebieski autobus, który zawiózł nas do Saturnii, o której napiszę szczegółowo następnym razem, bo naprawdę warto poświęcić temu miejscu osobny post z dużą ilością zdjęć. Nie pchalibyśmy się tam bez powodu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz