środa, 22 czerwca 2016

Dziekanowice. Wehikuł czasu w sercu Wielkopolski.

Są w Polsce miejsca, w których czas się zatrzymał i gdzie pielęgnuje się pamięć o tym jak drzewiej bywało. Macie ochotę przenieść się o sto lub dwieście lat wstecz? Męczy Was tempo współczesnego życia i tęsknicie za chwilą oddechu wśród zieleni i drewnianych chałup? Chcecie usłyszeć o czym szumią wierzby? Nic prostszego. Wystarczy pojechać do jednego ze skansenów, gdzie czas stoi w miejscu i gdzie można usiąść na ławeczce, oprzeć plecy o bieloną ścianę XIX-wiecznej chaty i zapomnieć, że coś musicie zrobić na już albo na wczoraj. Jak tak zrobiłam i gorąco polecam :)



Ponieważ ostatniej niedzieli pogoda była wręcz wymarzona, postanowiłam odwiedzić znany mi już Wielkopolski Park Etnograficzny w Dziekanowicach. Na jego terenie znajdują się obiekty przeniesione tu w całości z różnych regionów Wielkopolski oraz kilka rekonstrukcji. Te obiekty to przede wszystkim chaty, zabudowania gospodarskie, wiatraki, kościół umieszczony w centralnym punkcie wsi i zabudowania dworskie. Ale to nie wszystko. Wyposażenie chat wywołuje u zwiedzającego wrażenie, że mieszkańcy na chwilę opuścili swoje domy... a może akurat pracują w polu i zaraz przyłapią nas na myszkowaniu w ich domostwach. W żadnym muzeum etnograficznym tego nie doświadczycie, bo zupełnie inaczej wyglądają przedmioty w swoim naturalnym otoczeniu, a inaczej w szklanych gablotach, gdzie są pozbawione kontekstu.

Na stronie http://www.lednicamuzeum.pl/ można znaleźć mapkę całego kompleksu wraz ze szczegółowym opisem.


Myślę jednak, że o moich słowach o fantastycznym klimacie tego miejsca najlepiej zaświadczą zdjęcia.













Efekt potęgują odpowiednio ubrane panie, w szerokich spódnicach, fartuchach, chustkach na głowach i zwierzęta pasące się w obejściach. Ja również starałam dopasować się do panującego tam klimatu i założyłam długą, wzorzystą spódnicę. Aparat w dłoni i okulary przeciwsłoneczne psuły nieco ten efekt ;)



Chyba każda kobieta się tak zachowuje, kiedy założy taką spódniczkę ;)



Jako dodatkowy smaczek mogę Wam zdradzić, że część elementów wyposażenia dworu pochodzi ze sklepu, w którym pracuję. Na przykład para psów myśliwskich z tego zdjęcia. Na pewno jest im teraz dużo lepiej, bo u nas z powodu braku miejsca stały w kącie na podłodze. Dostrzegały je tam głównie dzieci, a teraz proszę bardzo. Mieszkają we dworze ;)



Oczywiście miałam ze sobą kredki i pisaczki więc powstało kilka szkiców.  
Wiatraki, kapliczka i święty Roch. Kapliczka, jak widać nie zmieściła mi się na kartce, więc musiałam kawałek dokleić, bo co to za kapliczka bez krzyża? Problem z odpowiednim zakomponowaniem obiektu był spowodowany pośpiechem... który z kolei spowodowało wielkie gniazdo czerwonych robaków, które miałam za plecami. W takich warunkach nie da się pracować. Na zdjęciu robaków nie widać. Jest sielsko i anielsko ;)





Święty Roch i pies z kanapką (Piotr mówi, że to była drożdżówka) :)

Jeśli zachęciłam Was do odwiedzenia tego niezwykłego miejsca (robakami się nie przejmujcie, to było prawdopodobnie jedyne takie gniazdo), to przemyślcie datę 3 lipca. W pierwszą niedzielę lipca, odbywa się impreza zatytułowana "Żywy skansen". Jest to impreza organizowana tam każdego roku, popularyzująca folklor, tradycyjne rzemiosła, prace domowe i rękodzielnicze związane z codziennym i odświętnym życiem mieszkańców dawnej wsi. Ja nie zamierzam tego przegapić. To między innymi świetna okazja do zrobienia interesujących zdjęć i zakupu oryginalnego rękodzieła. A więc... do zobaczenia w Dziekanowicach! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz