wtorek, 23 lutego 2016

We Florencji są też ludzie... nie tylko zabytki.

Treść tego posta może być dla niektórych szokująca. Ludzie we Florencji? No owszem, powiedzą ci którzy tam byli, są tam przecież hordy turystów i to o każdej porze roku. Ale mi nie chodzi o bliżej nieokreślony i niezidentyfikowany tłum, ale o pojedyncze osoby. Kiedy podróżuje się moim sposobem można je dostrzec. Nie wierzycie? Zapraszam do czytania i oglądania. :)



Ostatnio bardzo modne stało się pojęcie slow. Slow life, slow food, slow travel i wiele innych. Chociaż nie jest to filozofia nowa, bo jej początków należy szukać we Włoszech w 1986 roku, to do Polski dociera z opóźnieniem (jak większość rzeczy). Zaczęło się od slow food, polegającego na świadomym podejściu do jedzenia i ten nurt ma już wielu zwolenników, ale slow travel nie jest już tak popularne. Nie jestem ekspertem od teorii, ale w praktykowaniu życia w wersji slow osiągnęłam mistrzostwo ;) Postaram się wiec przybliżyć Wam problematykę wooolnego podróżowania na przykładzie mojego pobytu we Florencji. 


Tak już mam, że uważnie obserwuję otaczającą mnie rzeczywistość i sporo z tego udaje mi się zapamiętać. Muszę przyznać, że to przydatna umiejętność, którą cały czas staram się rozwijać poprzez rysowanie z natury i z pamięci. Co mi to daje? Inny ogląd rzeczywistości? Lepszy kontakt z ludźmi? Poczucie spełnienia? Wszystko razem i dużo więcej. Nie chcę pisać banałów, ale o tym że warto żyć wolniej chyba już wielu z Was słyszało i niektórzy na pewno próbują wprowadzić w życie pewne aspekty bycia "slow". Na co dzień jest to pewnie trudniejsze, ale na wakacjach? Musicie koniecznie spróbować! Wiem, że jadąc do takiego miejsca jak Florencja trudno oprzeć się chęci zobaczenia wszystkiego, ale wierzcie mi, że po szybkim zaliczeniu chociażby Galerii Uffizi (jedna z najstarszych w Europie) zostanie Wam w głowie tylko mętlik. Jeśli do tego przebiegniecie się po głównych atrakcjach, to wrócicie z niedosytem i zdjęciami z podróży, które równie dobrze mogliście obejrzeć w internecie. Moja pierwsza i zapewne nie ostatnia wizyta we Florencji trwała trzy dni i jest to stanowczo za mało, żeby zobaczyć wszystko, co zobaczyć we Florencji by się chciało. Szczególnie jeśli o tej Florencji trochę więcej się wie i jest się fanką Michała Anioła ;) Postawiłam więc na niespieszne spacery z aparatem, na rysowanie w kawiarniach i przyglądanie się ludziom. Naturalnie podstawową zasadą filozofii slow travel jest zakwaterowanie w małym hotelu i degustacja miejscowej kuchni ale o tym pisałam tutaj. Oprócz tego wsłuchiwałam się z rozmarzeniem we włoski język, który właśnie we Florencji jest najpiękniejszy... chociaż to może złe słowo, bo wszędzie jest piękny, ale ponieważ stąd pochodził Dante, tutaj powstała najbardziej klasyczna odmiana włoskiego i wsłuchiwanie się akurat tutaj, jest jak najbardziej uzasadnione. Obserwowałam jak żyją Włosi. Jak spędzają czas, jak wyglądają, jak ze sobą rozmawiają i jakie noszą ciuchy :) A także jakie sztuczki stosują, żeby zarobić na turystach. Poniżej zdjęcie trójki przyjaciół. Przyjechali do Florencji z Wielkiej Brytanii i nie spodziewali się, że wyjadą z niej ze zbiorowym portretem. W ogóle nie byli zainteresowani takim zakupem. Ale widoczny na zdjęciu Włoch, nie od dzisiaj ma do czynienia z turystami. Wytłumaczył im, że koniecznie muszą mieć taki portret (dziewczyna pośrodku, mężczyźni po bokach) i że jak dla nich cena promocyjna. Już po chwili cała trójka grzecznie pozowała. Po prostu mistrz :D


Na temat tego jak Włosi wyglądają i jak się ubierają mogłabym napisać osobny post. Ale są ludzie, którzy robią to lepiej, a ze mnie żadna blogerka modowa. Napiszę więc tylko o pojęciu la bella figura, które warto znać i które wiele wyjaśnia w kwestii Włochów. Wbrew pozorom nie chodzi tu o piękną/zgrabną sylwetkę. To zarówno dobry wygląd jak i dobre wrażenie, które Włoch stara się wywrzeć w każdej sytuacji. Składa się na to mnóstwo elementów od ubioru, poprzez gestykulację, sposób mówienia, spojrzenia oraz oczywiście odpowiedni dobór słów. Wszystko jest ważne i wszystko ma znaczenie. Dlatego na ulicach Florencji większość spotkanych przez nas ludzi miała dopracowany każdy szczegół garderoby i to w sposób całkowicie naturalny i niewymuszony. Włosi chyba się z tym rodzą ;) Nawet mężczyzna pijący wino na ławce i będący w stanie dalekim od trzeźwości, pił to wino z kieliszka a na szyi miał fantazyjnie zawiązany szalik. Naturalnie od każdej reguły są wyjątki, takie jak pan na zdjęciu po lewej. Większość Włochów nie wyszłoby jednak na ulicę w dresie, albo w krótkich spodenkach i t-shircie. Preferują styl pana po prawej :)


Na ten codzienny teatr oprócz wyglądu i sposobu bycia składa się też całe mnóstwo rytuałów. O takich oczywistościach jak picie kawy i celebrowanie posiłków nie muszę chyba pisać. Ale muszę napisać o tym, że należy to stosować. Dobra kawa, pyszne jedzenie i rozmowa z drugim człowiekiem naprawdę może zwiększyć poziom Waszego szczęścia. W podróży obowiązkowo należy skupić się na byciu szczęśliwym, a bieganie z obłędem w oczach i "zaliczanie" kolejnych atrakcji może się co najwyżej przyczynić do zwiększenia poziomu zmęczenia i frustracji. Po co Wam to? ;)

Na koniec dorzucam jeszcze kilka fotografii, na których udało nam się uchwycić włoską codzienność we Florencji i kilka szkiców, które tam zrobiłam. W następnym poście z florenckiej serii przeczytacie o najlepszym punkcie widokowym. Ciao! :)


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz