niedziela, 6 marca 2016

Nad jeziorem Como sprawdzamy, czy podróże kształcą.

Wszyscy wiedzą o tym, że podróże kształcą, ale dlaczego tak się dzieje i czy wszystkie podróże tak na nas działają? Mam na ten temat swoją teorię i opowiem Wam o niej na przykładzie naszej wycieczki w rejon Lago di Como. Przy okazji jak zwykle poznacie ciekawe miejsca, o których nie piszą w przewodnikach... lub też piszą w sposób celowo zniechęcający potencjalnych turystów. W końcu Włosi też muszą gdzieś wypoczywać :)



Sztampowe zdanie o tym, że podróże kształcą przyzwyczailiśmy się brać za oczywistą prawdę. To tak jakby powiedzieć, że palenie szkodzi, albo że cytryna jest kwaśna. Ale podróże można podzielić na mniej lub bardziej kształcące. I to chyba też jest jasne. Prywatnie dzielę podróże na ekstremalnie kształcące, wysoce kształcące, po prostu kształcące i umiarkowanie kształcące.
1. Ekstremalnie kształcące.
Pakujemy dobytek do plecaka, uprzednio ważąc każdą rzecz i analizując jej przydatność. Jedziemy bez rezerwacji najlepiej gdzieś daleko. Dopuszczalne są kraje w Afryce, Azji lub Ameryce Południowej. Europa jest zbyt banalna. Podziwiam, kibicuję, ale to nie moja bajka.
2. Wysoce kształcące.
Pakujemy dobytek również pod kątem przydatności, ale już nie podchodzimy do tematu tak restrykcyjnie. Jeśli mam ochotę zabrać moją ukochaną bluzę, to ją zabieram, mimo że na całej długości ma potwornie ciężki zamek błyskawiczny. Wcześniej przeprowadzamy szczegółowe poszukiwania i robimy rezerwacje w wymarzonych lokalizacjach. Podróżujemy miejską komunikacją, poznajemy ludzi, zwiedzamy, próbujemy lokalnych specjałów i staramy się opanować język... choćby w minimalnym stopniu.
3. Po prostu kształcące.
Jedziemy z biurem podróży i mamy dobrego przewodnika. Dostajemy informacje co ze sobą zabrać, więc nie wysilamy się specjalnie ani przy pakowaniu, ani przy planowaniu. Możemy na tej wycieczce skorzystać lub nie i zależy to od wielu czynników. Na niektóre niestety nie mamy wpływu.
4. Umiarkowanie kształcące.
All inclusive. Pojechanie gdziekolwiek po to, żeby dać się zamknąć w hotelu nad basenem uważam za wyrzucanie pieniędzy. Ale nawet na takiej wycieczce można się czegoś nauczyć. Na przykład: ile darmowych drinków jestem w stanie wypić, zanim zacznę wymiotować do basenu ;)

Jeśli ktoś czytał moje wcześniejsze posty to wie, że jestem zwolenniczką samodzielnego planowania i uważam, że już w tym momencie zaczynamy naszą podróż. Sama wycieczka będzie trwała tydzień lub dwa, ale planując przedłużamy ją o kilka miesięcy. Już w styczniu zajmuję się poszukiwaniem atrakcyjnych cenowo przelotów na koniec maja. Kiedy uda mi się znaleźć połączenie lotnicze, skupiam się na wyborze miejscowości. Czytam, analizuję, oglądam zdjęcia. Szukam też informacji w przewodnikach, które jednak traktuję z przymrużeniem oka. Najbardziej wiarygodnym źródłem informacji jest dla mnie internet, a przede wszystkim relacje innych podróżników i turystów. Dlatego z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami. Gdybym kierowała się informacjami z przewodników, zamiast do Lecco pojechałabym do Bellagio, bo według przewodnika Pascal: "Mając do wyboru pobyt tylko w jednym miejscu nad Lago di Como bez wątpienia należy zdecydować się na Bellagio." Lecco to natomiast prężnie rozwijający się ośrodek przemysłowy. W mieście jest niewiele zabytków, jednakże "miasto znacznie zyskało na rozwijającym się tu przemyśle hutniczym". Na zachętę dodają jeszcze, że mieści się tam XIV-wieczny most, na który lubił spoglądać Leonardo da Vinci, ale już w następnym akapicie zawarto informację, że w weekendy przybywają tutaj tłumy mediolańczyków, żeby pochodzić po górskich szlakach, a w samym mieście nie ma zbyt wielu hoteli. I jak jedziecie już do Lecco? :) Ja pojechałam. Na przekór przewodnikom. Zrobiliśmy tam zdjęcia, które zapierają dech. Zapierają? :)





















Opatrzność nad nami czuwała. Mimo rzekomego braku hoteli znaleźliśmy apartament w centrum miasta. W dodatku dwa kroki dalej był świetnie zaopatrzony market. Może i w mieście jest niewiele zabytków jak na włoskie standardy, ale uważam że to lepiej. Mogliśmy bez wyrzutów sumienia oddawać się kontemplacji gór odbijających się w jeziorze, a wieczorami zachwycać się grą świateł na wodnej tafli. Udało nam się nawet popływać, chociaż przewodniki i internet tym razem zgodnie twierdzą, że jeśli ktoś chce pływać niech raczej pojedzie nad Lago di Garda. Ale ja się nie wykapię?! Znalazłam w internecie informację dość niepewną i niekonkretną, że w sąsiedniej miejscowości jest plaża. Nawigacja co prawda pokazała, że można tam się dostać tylko samochodem lub pociągiem, ale nie uwierzyliśmy i decyzja zapadła: Idziemy! Nie będę Was zanudzać opisem szczegółów, ale skupię się na punkcie kulminacyjnym, w którym niejeden turysta posłuszny znakom pewnie by zawrócił. Był tam ewidentnie zakaz wstępu... a nawet BARIERKA. Teoretycznie z powodu wykonywanych tam robót... ale robót żadnych nie było. Była tylko droga wzdłuż jeziora, odgrodzona od ulicy, prowadząca w kierunku plaży. Zawrócilibyście wiedząc, że na końcu czeka wymarzona kąpiel w jeziorze Como? :)








Na końcu drogi oprócz plaży i leżaków czekała też dyskoteka i pizzeria. Byliśmy tam jedynymi obcokrajowcami i czuliśmy się z tym doskonale ;) Początkowo Włosi patrzyli na nas podejrzliwie i pewnie próbowali rozwiązać zagadkę: jak się tam dostaliśmy. Przecież na drodze jest znak! Powinien zatrzymać turystów. W drodze powrotnej zobaczyliśmy, że sami Włosi nic sobie z niego nie robią. Była to najwyraźniej ich stała trasa spacerowo-biegowa.


Naturalnie nie gwarantujemy istnienia tej drogi w tym roku. Od sierpnia 2015 roku mogło się wszystko zmienić. Ale amatorzy kąpieli mogą pojechać pociągiem jedną stację do Abbadia Lariana gdzie są liczne plaże. Nasze tajne kąpielisko jest mniej więcej w połowie drogi między Lecco a A.L.

Niewątpliwym plusem Lecco jest też możliwość dojazdu z Mediolanu, czy Bergamo. Pociąg z Mediolanu jedzie od godziny do 1,5 h... zależy jaką trasą pojedziecie. Koszt biletu to 4,80 Euro. Oprócz tego w miasteczku jest przystań, skąd można popłynąć do wybranej miejscowośći nad jeziorem Como. Do Bellagio również :) Można jeszcze przespacerować się mostem, na który lubił spoglądać da Vinci, do sąsiedniej miejscowości Malgrate, z której jest przepiękny widok na Lecco i właśnie stamtąd zrobiliśmy najładniejsze zdjęcia Lecco, siedząc na ławeczce pod sosnami.



Mam nadzieję, że udało mi się Was namówić nie tylko na podróż do Lecco, ale również na samodzielne poszukiwania ciekawych i nietuzinkowych miejsc na wypoczynek. Może Waszym wymarzonym miejscem wcale nie jest Lecco. Mnóstwo miejsc czeka na odkrycie... również we Włoszech. Jeszcze kilka lat temu nie miałam o tym pojęcia. Dlatego uważam, że podróże kształcą. Bardzo :) A do Bellagio warto zrobić jednodniową wycieczkę, żeby nie mieć poczucia, że coś Was ominęło. Relacja z wycieczki do Bellagio i Varenny następnym razem. Ciao! :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz