poniedziałek, 28 marca 2016

Świąteczny spacer w rytmie slow.

To, że wczoraj jadłam jajka z majonezem jest oczywiste i nie zamierzam o tym pisać. Nie będzie też ani słowa na temat wypieków, ani malowania jaj. Owszem... są Święta, ale ponieważ fotografii z pisankami jest w internecie wystarczająca ilość, uraczę Was dziś zdjęciami z wczorajszego spaceru nad rzekę i szkicami, które udało mi się tam popełnić. Jesteście ciekawi? To zapraszam :)


Temat bycia slow regularnie pojawia się na tym blogu, więc pewnie nie zdziwi nikogo kolejny tekst namawiający do zwolnienia tempa. Ponieważ wczoraj pogoda dopisała, a Wielkanoc to nie tylko jedzenie, wybraliśmy się na spacer. Wielu poznaniaków wpadło na ten sam pomysł i spotkaliśmy ich w okolicach Warty, podczas gdy tłumnie spacerowali i dyskutowali. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, a w oddali widzieliśmy centrum miasta. A dokładnie wieże katedry i zamku królewskiego.







Prawdę mówiąc miałam w planie naszkicowanie industrialnego krajobrazu na Ostrowie Tumskim z zakładem energetycznym w roli głównej, ale okazało się, że drzew które przesłaniają widok jest stanowczo za dużo. Wspięliśmy się nawet po stromym nasypie, żeby zobaczyć jak to wygląda z wysokości ulicy Szelągowskiej, ale tam.... niespodzianka... też były drzewa. Gdybym chciała rysować łyse drzewa mogłabym pójść do osiedlowego parku. Nie o to mi chodziło. Ruszyliśmy więc na poszukiwania ciekawszych obiektów. Najpierw zachwycił mnie oszklony budynek na rogu ul.Szelągowskiej i ul. Winogrady, a właściwie drzewo i jego odbicie w tym budynku. Ponieważ warunki nie były specjalnie sprzyjające rysowaniu, ograniczyłam się do szkicu Artpenem i białym markerem Posca. Oto efekt sfotografowany już w domu.


Później zeszliśmy z powrotem w dół, ku tak zwanej Wartostradzie i poszliśmy w kierunku ul. Ugory. Tam wypatrzyłam fantastyczny domek, który choć zaniedbany od razu mi się spodobał, podobnie jak stare drzewa rosnące przy drodze. Najpierw zrobiłam zdjęcie z oddali i choć nie jest ono idealne, bo zgubiłam pion prawie leżąc na trawie i usiłując uchwycić całe drzewo, to jednak we właściwym momencie pojawił się ptak (chyba kawka?) i uratował tę fotografię :)



Dłuższą chwilę spędziłam na ławce i przy użyciu moich ulubionych narzędzi, o których pisałam w osobnym poście (Mój artystyczny niezbędnik.), próbowałam uchwycić relację między drzewami na pierwszym planie i domami w tle. Zostało to utrwalone przez Piotra na licznych fotografiach. Kilka z nich zamieszczam do wglądu.





A to skończony szkic.


Dzięki tym dwóm rysunkom poziom mojego szczęścia i zadowolenia ze spaceru znacznie się zwiększył :) Mam nie tylko fotografie na dysku komputera i na blogu, ale również namacalny przedmiot będący znakiem czasu spędzonego w tych dwóch miejscach. W pamięci mam wciąż wszystkie szczegóły naszkicowanych budynków, a także kolory i światło, które analizowałam na potrzeby tych prac. Jeśli nawet nie rysujecie, spróbujcie kiedyś na spacerze usiąść w jakimś pięknym miejscu i przeanalizować krajobraz, tak jakbyście chcieli go narysować. Odległości pomiędzy elementami krajobrazu, barwy, światła, cienie i wszystkie drobne szczegóły, które się tam znajdują. Spróbujcie dostrzec coś więcej niż tylko fakt, że świeci słońce. Bądźcie tu i teraz. Tego Wam życzę w te Święta :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz