sobota, 12 marca 2016

Ogłaszam święto włoskiego kina.

Wymyśliłam jak dziś będę świętować. Na dzisiaj przewidziałam święto włoskiego kina i mam dla Was propozycję na wieczór...a nawet dwie. I nie bójcie się. Nie będę Was męczyć propozycjami, w których Amerykanka przyjeżdża do Toskanii, kupuje dom, remontuje go w pocie czoła, zakochuje się w prawdziwym Włochu, a potem wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Mam dla Was dwie perełki, w których znajdziecie prawdziwą Italię. Może trochę niedzisiejszą, ale za to z prawdziwą tradycją, językiem i historią. Będziecie śmiać się i płakać na zmianę, więc przygotujcie wino i chusteczki :)


Pierwszy film to "Atelier Fontana". Prawdziwa historia sióstr, które założyły w Rzymie dom mody i wypromowały go na cały świat mimo, że pochodziły z małego miasteczka koło Parmy. To historia o sile jaka tkwi w rodzinie, o tym jak marzenia przekuć w rzeczywistość i jak jedna osoba może czasem zmienić cały nasz świat. Do tego widowiskowe panoramy Rzymu, wspaniałe kreacje i piękne kobiety. Pozycja obowiązkowa dla każdego italofila :D Film składa się z dwóch części i jest dostępny w internecie z polskim lektorem, więc prędziutko... wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Google: Atelier Fontana.





Druga propozycja to... żywot świętego. Filip Neri żył we Włoszech w XVI wieku i to jemu zawdzięczamy oratoria. Już w 1615 roku został beatyfikowany, więc chyba sporo zrobił dla Kościoła. Jednak tego co można zobaczyć w filmie, nie przeczytacie w suchym życiorysie z Wikipedii. Piękna, wzruszająca historia człowieka, który poświęcił całe swoje życie i wszystkie siły ludziom ubogim, a w szczególności otoczył swą opieką małych, rzymskich uliczników, którymi nikt się do tej pory nie interesował. Dodatkowym, miłym dla mnie akcentem jest miejsce akcji. Co prawda zgodnie z prawdą historyczną akcja filmu rozgrywa się w Rzymie, ale ponieważ Rzym w XVI wieku wyglądał inaczej niż teraz, twórcy filmu wpadli na świetny pomysł i kręcili... w Pienzie. Trochę nas to bawiło i nie mogliśmy skupić się opowiadanej historii, bo cały czas śledziliśmy otoczenie. Znajomy plac przed katedrą, studnia i wąskie uliczki Pienzy stanowiły świetne tło i jeśli ktoś nigdy tam nie był, na pewno nie będzie mu to przeszkadzało w odbiorze :) "Święty Filip Neri" również składa się z dwóch części i można go znaleźć w internecie.





Tak więc do Was należy wybór, czy wolicie historię o modzie, czy o świętym. Dajcie znać, która z nich Was zainteresowała. A może znacie już oba filmy lub jesteście w stanie mi polecić coś czego nie widziałam? Ostrzegam jednak, że filmów z włoskimi akcentami widziałam już kilkadziesiąt i chyba niełatwo mnie będzie zaskoczyć. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz