wtorek, 16 lutego 2016

Florencja po mojemu.

Za każdym razem kiedy piszę o mieście tak znanym i będącym celem milionów turystów z całego świata, zastanawiam się jak podejść do tematu. Tak samo było kiedy pisałam o Rzymie i niedawno o Barcelonie. Florencja mnie nie zawiodła, bo jest naprawdę wspaniała i oszałamia ilością fantastycznej architektury i sztuki. Ale czy chcecie czytać o tych wspaniałościach? Nie sądzę. Postanowiłam napisać o moich osobistych doświadczeniach i w dzisiejszym poście polecić Wam znakomite miejsce na nocleg oraz jedyny w swoim rodzaju sklep niedaleko Ponte Vecchio. Dowiecie się też co jadłam i gdzie. O takiej Florencji jeszcze nie czytaliście :)




Wiadomo, że Florencja jest niesamowita i warto tam pojechać. Niektórym zdarza się pojechać tam na chwilę i zostać na całe życie. Takiej właśnie historii wysłuchaliśmy w autobusie ze Sieny do Florencji. Amerykański muzyk (wokalista rockowy) pojechał tam zagrać koncert i został. Mieszka tam od 10 lat i wyjeżdża tylko latem, bo za gorąco. My byliśmy we Florencji na początku października i było idealnie. Przez stronę booking.com zarezerwowałam ten hotel. To duże mieszkanie podzielone na trzy pokoje dla gości znajduje się na Piazza Puccini niedaleko centrum. W 5-10 minut można dojechać autobusem do Santa Maria Novella. Dowiedzieliśmy się tego jeszcze przed przyjazdem, bo właściciel hotelu wysłał nam szczegółowe informacje na temat komunikacji. Wiedzieliśmy skąd, dokąd, jakimi autobusami i za ile. Po dotarciu do hotelu skontaktowaliśmy się z Leonardo telefonicznie i za kilka minut był na miejscu. Jak prawdziwy Włoch przyjechał na skuterze. A potem zupełnie jak nie Włoch udzielił nam wszystkich potrzebnych informacji PO ANGIELSKU i wręczył mapę Florencji oraz wydrukowane przez siebie mapki, na których umieścił zabytki, pobliskie sklepy, pralnie, ważne numery telefonu i miejsca gdzie warto zjeść. Byliśmy oszołomieni, ale szczęśliwi ;) Poniżej fragmenty tych mapek.



Chociaż z drugiej strony do tej pory radziliśmy sobie bez takich udogodnień. Na pierwszy spacer po okolicy, mapek zapomnieliśmy. Mimo to bez problemu udało nam się znaleźć sklepy zaznaczone przez Leonardo... i jeszcze kilka innych. W jednym z nich kupiliśmy amerykańską whisky z pociągiem na etykiecie.. do teraz jej poszukuję... ;)

Nie zdążyliśmy przetestować wszystkich restauracji, które były na liście, ale dwie możemy z czystym sumieniem polecić. Przede wszystkim Primavera. Mieści się na rogu Via Veracini 22 i Via Monteverdi. Według ulotki używają tylko włoskich produktów najwyższej jakości... i chyba rzeczywiście tak jest :) Można tam zjeść pizze, ryby, mięsa i nie tylko. Pasta alla Norma była boska. Niby zwykły makaron z warzywami.. ale tylko Włosi potrafią ze zwykłych produktów skomponować danie tak niezwykłe. Czasem mniej znaczy więcej :) Za dwie pasty, dwa duże piwa Moretti (0,66 l) i coperto zapłaciliśmy 19 Euro. Dodam jeszcze, że piwa nie dopiłam, bo tak byłam najedzona. Warto! Uważajcie tylko na godziny otwarcia, bo przecież jesteśmy we Włoszech. Obiad można zjeść między 12:00 a 15:00. Na kolację zapraszają między 18:30 a 22:30. A w poniedziałki możecie obejść się smakiem.

Drugie miejsce na kulinarnej mapie Florencji to Il Cernacchino. Świetna miejscówka na przystanek w trakcie zwiedzania w samym centrum (Via della Condotta 38R). Dwie sympatyczne panie serwują proste toskańskie jedzenie w rozsądnych cenach. Zupy, kanapki, makarony. Bez wymysłów i bez szaleństw, ale za to szybko i smacznie. Można te pyszności popić lokalnym winem... albo herbatą. Będą dziwnie na Was patrzeć, jeśli poprosicie o gorącą herbatę, ale jesteście we Włoszech. Większość Włochów piję gorącą herbatę zimą, albo w trakcie ciężkiej choroby ;) Można też zjeść coś słodkiego i wypić kawę. My skusiliśmy się na zupę z wołowiną w chlebie. I jak łatwo odgadnąć... polecamy!


Polecamy też sklep, który odkryliśmy przypadkiem i zakochaliśmy się od razu. Błąkaliśmy się w okolicach Ponte Vecchio, o którym chyba nie muszę za wiele pisać, bo z pewnością słyszeliście o najstarszym florenckim moście na rzece Arno wybudowanym w XIV wieku, którego podczas drugiej wojny światowej Niemcy nie zdążyli wysadzić. Słyszeliście? No właśnie. Turyści z całego świata również słyszeli...



Do teraz żałuję, że nie kupiłam tam pierścionka z głową dzika... chociaż te z kotkami też były ładne.




Ale za to kupiłam... kubeczek na kredki. Nie wiem czy wiecie, ale we Włoszech jest mnóstwo sklepów z papierami. Nazywanie ich sklepami papierniczymi byłoby zbrodnią, bo nie są to miejsca, w których można kupić blok techniczny i kredki Bambino. To świątynie papieru o których śni każdy esteta i miłośnik pięknie wykończonych przedmiotów. Sklep Il Papiro jest swego rodzaju katedrą dla wiernych z całego świata... a odkryty przez nas Fantasie Fiorentine (Borgo San Jacopo 50R) jest wiejskim kościółkiem, gdzie trafiają nieliczni pielgrzymi. Nieduży i mroczny z przecudowną ekspedientką. Wypisany przez nią ręcznie "paragon" pieczołowicie wkleiłam do mojego zeszytu z pamiątkami. Kupiliśmy też papiery w charakterystyczne wzory. Najlepsza pamiątka z Włoch. Jeśli będziecie we Florencji, nie przegapcie tej perełki.


Na dzisiaj kończę podróż po tym wspaniałym mieście. Kolejny post, który jest w przygotowaniu, będzie obfitował w fotografie Florencji zrobione w miejscach tłumnie odwiedzanych przez turystów... ale obiecuję, że zobaczycie je w zupełnie nowym świetle. Koniecznie zajrzyjcie niebawem :)


2 komentarze:

  1. Co tak mało zdjęć? :( zazdroszczę podróży i proszę o więcej!

    Pozdrawiam,
    Emilia Mańk
    http://psychologiafotografii.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o piękne zdjęcia z Włoch polecam post o mieście Pienza. http://sketchesoftravel.blogspot.com/2016/01/wycieczka-do-pienzy.html
      Jest tam mnóstwo wspaniałych fotografii zarówno naszych, jak i autorstwa Jarka Pawlaka (Polaka mieszkającego na stałe we Włoszech). Gorąco polecam... a kolejny wpis o Florencji z większą ilością zdjęć jest w przygotowaniu.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń