piątek, 29 stycznia 2016

Barcelona kontra Poznań, czyli o tym że nie powinniśmy mieć kompleksów.

Każdego dnia mamy z nią kontakt. Mieszkamy, pracujemy i często również odpoczywamy w jej wnętrzu. Spacerujemy w jej cieniu. Patrzymy na nią, często jej nie widząc. Kiedy jednak jedziemy do innego miasta lub kraju zwracamy na nią baczniejszą uwagę. Podziwiamy. Robimy zdjęcia. Chciałabym Was dziś zachęcić do refleksji o architekturze na przykładzie Barcelony i Poznania. Będzie ciekawie :)



Według definicji z Wikipedii architektura to "sztuka i technika budowania w celu realizacji praktycznych i artystycznych wymagań ludzi cywilizowanych". Chyba trudno byłoby sprecyzować artystyczne wymagania przeciętnego mieszkańca Poznania żyjącego tu obecnie. Czy my na co dzień zwracamy uwagę na architekturę, czy wystarczy nam proste budownictwo i spełnienie praktycznych wymagań? Mieszkam w Poznaniu od urodzenia i z racji mojego zainteresowania sztuką i z powodu nałogowej obserwacji otoczenia zwracam uwagę na architekturę mojego miasta. Kiedy zaczęłam rysować w plenerze jeszcze mi się to pogłębiło. Cieszą mnie nowe inwestycje i bardzo boleję nad niszczejącymi budynkami, ale ciekawi mnie dla jakiego procenta ludzi cywilizowanych to jest w ogóle istotne. Pamiętam ze studiów i z liceum... a nawet ze szkoły podstawowej, że historia sztuki skupia się w większym stopniu na malarzach i rzeźbiarzach niż na architektach. Architektura to taki osobny dział, którego znajomość nie była specjalnie wymagana, chyba że chciało się zostać architektem. Nazwiska architektów wypadały z głowy zaraz po egzaminie, albo jeszcze przed nim :) Ja nigdy nie chciałam zostać architektem, ale lubię architekturę, bo dla mnie jest niezwykle interesującą dziedziną sztuki i interesuję się nią jako użytkownik, oglądacz i pasjonat. Otacza nas w dużo większym stopniu niż malarstwo i wymaga większej wiedzy, niż na przykład namalowanie obrazu. Jednak kiedy myślę o słynnych malarzach, przychodzi mi do głowy szereg nazwisk, a gdybym chciała przywołać nazwisko architekta tak znanego jak Picasso, Vincent van Gogh czy Gustav Klimt, to miałaby duży problem. Może Filippo Brunelleschi, twórca kopuły katedry we Florencji uważany za ojca architektury renesansowej, a może Michał Anioł... choć on jest bardziej znany jako rzeźbiarz i malarz. Tak naprawdę jedynym architektem, który moim zdaniem jest naprawdę znany, jest Antonio Gaudi.



Z kilku powodów. Po pierwsze połączył architekturę z innymi dziedzinami sztuki umieszczając na fasadach i we wnętrzach barwne mozaiki i wspaniałe dekoracje rzeźbiarskie, zmieniając budynki mieszkalne i użytkowe w obiekty do podziwiania. Bez wątpienia miał wielki talent i bogatą wyobraźnię, ale to nie jedyny powód jego sławy. Drugim, nie mniej istotnym, jest miasto w którym działał: Barcelona. O Barcelonie pojawi się osobny post, ponieważ spędziłam tam tydzień i mam sporo spostrzeżeń, ale dzisiaj ma być przede wszystkim o architekturze więc na niej się skupmy. Barcelończycy są wyjątkowo sprytni, chociaż sądząc po ostatnich protestach, spowodowanych nadmiarem turystów, chyba z tym sprytem przesadzili. Chodzi o to, że wszystkie atrakcje, którymi dysponują wypromowali do tego stopnia, że każdy chce tam pojechać i zobaczyć te cuda na własne oczy. Głównym magnesem na turystów (poza muzeum Picassa i klubem Barca) są oczywiście realizacje Gaudiego z Sagradą Familią na czele.




W internecie można znaleźć miliony zdjęć zaprojektowanych przez niego obiektów, sfotografowanych ze wszystkich możliwych stron i pod każdym kątem. Zdjęcia są robione w piękne, słoneczne dni i dodatkowo poddawane różnego rodzaju zabiegom w programach do obróbki graficznej więc kolory są niesamowicie intensywne, wszystko sprawia wrażenie większego i piękniejszego niż w rzeczywistości. Na żywo tak nie wyglądają... a już na pewno nie w styczniu ;) Duże wrażenie wywarła na mnie Sagrada Familia a w szczególności jej wnętrze, ale Park Güell jest chyba najbardziej przereklamowaną rzeczą, jaką zdarzyło mi się oglądać. Na mikroskopijnie małej powierzchni jest ławka (ponoć najdłuższa na świecie) i salamandra, która stała się jednym z symboli Barcelony.



O tym jak bardzo byłam nią rozczarowana może świadczyć to zdarzenie. Kiedy zapłaciliśmy już za dość drogi bilet wstępu do parku (8 Euro od osoby) i zaliczyliśmy słynną ławkę, chcieliśmy zobaczyć resztę tych cudów. Po przejściu kilkudziesięciu metrów zorientowałam się, że park się kończy i zapytałam zdziwiona: "Gdzie ta salamandra?". Na to Piotr, najwyraźniej bardziej ode mnie spostrzegawczy, odparł: "Właśnie koło niej przeszłaś." :) Może i mam kiepski wzrok, ale akurat miałam szkła kontaktowe. Po prostu spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Mój błąd. Kiedyś myślałam... i dalej się łudzę, że nie jestem podatna na reklamy i marketing, ale na Barcelonę dałam się nabrać. Wiem, że moje rozczarowanie wynika po części z panującej aury, bo trafiliśmy na najgorszą pogodę jaka może być w Barcelonie, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie zwiedzania tych wątpliwej jakości cudów w upale i tłumie turystów. To dopiero musi być atrakcja! :) Kilka szkiców, które udało mi się zrobić w Parku Güell umieszczam poniżej.





Powstały przede wszystkim dzięki temu, że zaplanowaliśmy pobyt w tym miejscu na pół dnia (hahaha.. wiecie... salamandra itp.), a bilet na następną atrakcję wykupiliśmy na konkretną godzinę.




Ale zmierzajmy do puenty. Co stoi na przeszkodzie, żeby promować miasta w Polsce w taki sposób, w jaki to robi Barcelona? W wielu miastach mamy naprawdę fantastyczne zabytki architektury, widoki, hotele, muzea, restauracje i inne atrakcje. A co do samej architektury? Wspaniała. Od roku realizuje projekt o XIX-wiecznej architekturze Poznania i architektach, którzy wtedy tu działali. Maluję ich portrety i same budynki. Staram się też poznać realia wówczas panujące i zrozumieć jaki miały wpływ na ostateczny kształt budynków i ich lokalizację. Są to dla mnie niezwykle ciekawe rzeczy i potrafię spędzić wieczór na czytaniu książki wydanej po raz pierwszy w 1909 "Poznań pod panowaniem pruskim", która przybliża stosunki pomiędzy różnymi nacjami, mieszkającymi wówczas w tym mieście.

XIX wiek. Pałac Górków w Poznaniu.
Format 50 x 70 cm.
Technika mieszana.

Nie mogę zrozumieć, że tak piękne miasto jak Poznań popada w ruinę (bez skojarzeń z polityką ;)) zamiast błyszczeć i być magnesem dla turystów z całego świata.

Portal z postaciami atlantów nad wejściem do kamienicy z 1895 roku. ul. Kanałowa 17 w Poznaniu.

Pałac (sic!) Mielżyńskich. Stary Rynek 91 w Poznaniu.

Wprawdzie niektórzy podróżujący są w stanie przymknąć oko na pewne niedoróbki i wyjeżdżają z Poznania oczarowani. Na poniższym zdjęciu turyści z Hiszpanii zachwyceni starówką i ułanami na koniach, którym robiłam zdjęcia w zeszłym roku.



Kolejnym dowodem jest ten artykuł i relacja z pobytu w stolicy Wielkopolski blogerki włoskiego pochodzenia, która przyjechała tu na zaproszenie Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. Polecam jej wpis o Poznaniu i o tym jak odkryła jego piękno, którego się tu nie spodziewała. Myślała, że Poznań jest szarym smutnym miastem postsowieckim, a okazało się, że jest piękny, magiczny i nowoczesny. No właśnie. Skąd ci biedni ludzie mają wiedzieć jak u nas jest? Uważam, że miasto wciąż robi za mało w tym temacie (choć zdaję sobie sprawę z tego, że na pewne rzeczy władze miasta nie mają wpływu i często są bezradne, jeśli właścicielem zabytkowej kamienicy jest osoba prywatna), a mieszkańcy Poznania nie potrafią się chwalić swoim miejscem zamieszkania i go promować. Może niektórym wyda się dziwne porównywanie Poznania z Barceloną i pewnie większość z Was wolałaby spędzić urlop w Katalonii niż w Wielkopolsce, ale dla wielu turystów z zagranicy Poznań jest... egzotyczny! Blogerzy piszący o podróżach szukają nowych kierunków do odkrywania bo po co komu kolejny wpis o Barcelonie czy Mediolanie (zwłaszcza, że większość pisze o tym samym), jeśli można opisać nikomu nie znane miasto w Polsce. To jest dopiero egzotyka! :)






Mieszkańcy Poznania i innych polskich miast powinni robić wszystko, żeby promować swoje otoczenie, co oczywiście nie koliduje z podróżowaniem i poznawaniem nowych miejsc. Wręcz przeciwnie. Im więcej zobaczymy, tym większy mamy materiał porównawczy... i to właśnie dała mi wizyta w Barcelonie. Jeszcze bardziej polubiłam moje rodzinne miasto! :)

3 komentarze:

  1. Ale świetny post!! Trafia w samo sedno. Jako architekt ciężko jest mi powiedzieć który architekt nie jest znany, chociaż Gaudi rzeczywiście bez wątpienia jest jednym z najbardziej sławnych..jestem bardzo ciekawa z czego to wynika, bo dla mnie wybitny to on nie jest (ale tu już mówimy o guście). W Barcelonie chwilę mieszkałam i też nie byłam nią zachwycona. Sagrada Familia fajna była wewnątrz, a z zewnątrz już średnio. W Parku Guell podobała mi się tylko ławeczka (rzeczywiście salamandra przereklamowana), i z tego co kojarzę wstęp do parku nie był płatny (mogło się coś pozmieniać od 2007r). Ale zmierzając do sedna: Polska jest genialna! Uwielbiam polskie miasta, wsie, naturę. Bardzo chciałabym nasz kraj promować, bo bardzo na to zasługuje!! Mam taki zamiar, od urodzenia mieszkam w Łodzi i smutno mi, że ma złą opinię wśród Polaków. Trzeba to zmienić. (A tak w ogóle: im jestem starsza, tym chętniej zwiedzam Polskę. Jak byłam młodsza to jeździłam gdzieś za granicę i ojczyzna kompletnie mnie nie interesowała..)
    P.s. Świetne rysunki!! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, trochę za ostro powiedziałam: Gaudiemu niczego zarzucić nie można, na pewno zasłużył sobie na miano jednego z wybitniejszych architektów. La Pedrera czy Casa Batlló - można tego nie lubić, ale trzeba przyznać, że było to swego czasu rewolucyjne.

      Usuń
    2. Cieszę się bardzo, że ktoś myśli podobnie :) W Barcelonie rzeczywiście się zmieniło i wiem, że kiedyś wstęp do parku nie był płatny. Teraz też nie jest... tylko jeśli chce się zobaczyć z bliska ławkę, trzeba zapłacić 8 Euro.
      Ja staram się zwiedzać zarówno u nas, jak i poza granicami naszego pięknego kraju. Najbardziej przypadły mi do gustu Włochy... z wielu różnych powodów, które staram się przybliżać na blogu. Ale z drugiej strony uważam, że nie mamy się czego wstydzić i powinniśmy się promować. Łódź chyba jeszcze mniej to potrafi niż Poznań. Ostatnio byłam tam za krótko, ale jak tylko się ociepli, przyjadę na dłużej i zwiedzę Łódź porządnie :)

      Usuń