poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Krótki wpis z Albinią w roli głównej.

Zwykle podróżujemy miejską komunikacją, co czasem prowadzi nas w dziwne rejony, ale ponieważ do odważnych świat należy nie zraża nas przymusowa przerwa w jakimś mieście, czy brak bezpośredniego połączenia z punktu A do punktu B. Z Pitigliano do Orbetello wyruszyliśmy o świcie kupić gwoździe do laski i wykąpać się w morzu. Jedna z misji się powiodła. Zainteresowanych działaniem komunikacji we Włoszech zapraszam do czytania.







Wyruszamy z Pitigliano o świcie. Autobus mamy o 6:30. Jedziemy przez Albinię do Orbetello kupić gwoździe do laski i wykąpać się w morzu.




Wydajemy 11 euro na bilety. Paczka gwoździ w sklepie na ulicy Leonarda da Vinci, po krótkim targu osiąga zadowalającą cenę 10 centów.



Zatrzymujemy się jeszcze na kawę i rogalika, fotografujemy stary hiszpański młyn i kierujemy się z powrotem do Albinii. Z kąpieli w morzu nici. Aura jest wybitnie niesprzyjająca.








Kierowca autobusu niestety zapomniał wysadzić nas na dworcu w Albinii, bo zagadał się z kolegą. Widok pięknych toskańskich pól uświadomił mu, że zabudowania stacji pozostały w tyle. Zatrzymał się w polu, żebyśmy mogli wysiąść i jeszcze po włosku wykręcał kota ogonem, próbując zwalić na nas winę. Na trasie szybkiego ruchu, jak to zwykle z takimi trasami bywa, nie ma chodnika... a my nie mamy walizki terenowej. Za to są najładniejsze szyszki pinii we Włoszech i jedną zabieramy ze sobą. Docieramy na dworzec w Albinii, który swoim wyglądem przypomina stacje kolejowe na Dzikim Zachodzie - opuszczony i bez obsługi. Docierają do nas tylko dźwięki stukania młotkiem spod ziemi i rozmowa dwóch panów, którzy akurat wykuwają tam przejście. Pozostaje nam tylko jedno - zmierzyć się z włoskim automatem biletowym. Kupujemy bilety do Grosseto i tym razem odbijamy je w kasowniku, choć niezbędna jest pomoc rdzennej Włoszki, która pokazuje jak manewrować biletem w szczelinie. Pamiętajcie! Bilet kupiony w biletomacie zwykle trzeba przesunąć w lewo, żeby kasownik zaskoczył, ponieważ bilety kupowane w kasach są większe.


Piotr wprowadza ulepszenia w lasce wykorzystując zakupione w Orbetello gwoździe i solidny kamień :)





Docieramy do Grosseto, a tam już czujemy się jak w domu. Bez przygód kupujemy bilety do Sieny i w strugach deszczu ruszamy na podbój Północy.





3 komentarze:

  1. Nigdy tam nie byłam....ale po Twoim poście wydaje mi się, że mieszkam tam od zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak bardzo zatęskniłam za podróżami ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie warto tęsknić, tylko realizować marzenia. Ja już planuję kolejny wyjazd i odkładam pieniądze :)

      Usuń