środa, 21 września 2016

Za co kocham Włochy.

Wiecie co najbardziej lubię we Włoszech? Pewnie przychodzą Wam do głowy różne odpowiedzi, bo lista rzeczy za które można polubić, a nawet pokochać ten kraj, jest naprawdę długa. Jednak jeśli myślicie, że zawróciła mi w głowie włoska kuchnia, piękne krajobrazy, zabytki, albo włoscy mężczyźni, to jesteście w błędzie. A jeśli chcecie się dowiedzieć co stawiam ponad tym wszystkim, to wystarczy przejść do dalszej części tego tekstu.



Z pewnością można pokochać Włochy za fantastyczną kuchnię, bazującą na świeżych, sezonowych produktach. Można też zachwycić się różnorodnością krajobrazu, architekturą, sztuką, muzyką, czy też literaturą, bo przecież nie trzeba znać języka włoskiego, żeby podziwiać Umberto Ecco czy Alessandro Baricco. Jednak jeśli już jesteśmy przy języku... Znacie jakiś język piękniejszy i bardziej melodyjny? Ja też nie ;)

Mimo to, żadna z wymienionych przeze mnie rzeczy nie jest kluczowa i nie spowodowała mojego bezgranicznego zachwytu. Przyciągają mnie tam przede wszystkim ludzie i ich zasoby empatii, dzięki którym są w stanie wczuć się w sytuację drugiego człowieka. 

Naturalnie trochę uogólniam, bo od każdej reguły są wyjątki i każde twierdzenie można podważyć. Jednak na podstawie moich skromnych doświadczeń mogę śmiało napisać, że nigdzie nie czułam takiego zainteresowania ze strony obcych ludzi i takiej chęci do niesienia pomocy. Nawet jeśli nie znasz włoskiego, a przypadkowo spotkany Włoch nie włada żadnym językiem obcym, zrobi wszystko żeby zrozumieć o co Ci chodzi i pomóc w miarę możliwości. A jeśli sam nie potrafi, to znajdzie kogoś, kto to zrobi. Przykłady mogłabym mnożyć... ale niezależnie od ilości przykładów, ktoś i tak mógłby napisać, że Włosi na turystach zarabiają i dlatego są tacy dla nich uczynni. Ta regułą jednak nie zawsze działa i nie zawsze czerpanie korzyści idzie w parze z serdecznością i chęcią niesienia pomocy. Ileż to razy w Polsce mieliście do czynienia z obrażonymi osobami pracującymi w handlu czy dziale jakichkolwiek usług? Powiecie, że to kwestia zarobków? Czy pani w warzywniaku w małej włoskiej miejscowości zarabia więcej niż taka sama pani w Polsce? Ja doświadczyłam ze strony mieszkańców Italii tyle życzliwości, która nie miała nic wspólnego z moim portfelem, że na samą myśl ciepło mi się robi na serduchu.  Z panią z warzywniaka w Farindoli (Abruzja) prowadziłam rozmowy o wszystkim, mimo że nie znam dobrze włoskiego, a na pożegnanie dostałam ogromny pęczek ostrych papryczek, które wystarczyłyby na przygotowanie penne all'arrabiata dla całej kompanii wojska ;)


Wiem, że temat jest skomplikowany i mam świadomość wielu składowych, które wpływają na to, że jest tak a nie inaczej... jak choćby większa ilość słońca, które powoduje że Włosi są po prostu szczęśliwsi, niż ludzie żyjący pod naszą szerokością geograficzną. Ale wiem też, że różnica w podejściu do drugiego człowieka jest zbyt duża, żeby to bagatelizować i zrzucać na karb braku słońca.

Ponieważ w trakcie moich podróży nie spędzam czasu w hotelowych basenach, ani nie staram się "zaliczyć" wszystkich atrakcji turystycznych, a podróżuję autobusami i pociągami, nieraz miałam okazję obserwować zwykłych Włochów i ich relacje. Często rozczulało mnie ich zachowanie, czasem bawiło, ale zwykle na koniec zadawałam sobie pytanie: "Dlaczego u nas nie może tak być?". Dlaczego nasi policjanci nie mogą być uśmiechnięci, sympatyczni i uczynni, a ludzie na przystankach i w środkach komunikacji miejskiej nie mogą ze sobą rozmawiać? Dlaczego odgradzamy się od drugiego człowieka wrogim spojrzeniem (albo parawanem), zamiast uśmiechać się do ludzi i zagadywać? No cóż... wydaje mi się, że empatię trzeba ćwiczyć, jak każdą inną umiejętność, a umiejętność słuchania ze zrozumieniem, która jest podstawą współodczuwania, to bardzo ważna cecha, której wielu osobom brakuje. Zdarzyły Wam się takie rozmowy, podczas których mieliście wrażenie, że rozmówca zamiast słuchać co macie do powiedzenia, obmyśla kolejny monolog? Na pewno nie raz. A może sami tak macie? :) Myślę, że warto nad tym trochę pomyśleć, bo nigdy nie jest za późno na zmiany. Włosi dobrze wiedzą, że więcej można załatwić uśmiechem i miłym słowem, niż roszczeniową postawą i pretensjami. Inne są ich relacje z bliskimi. Bardziej uczuciowe niż u nas. I choć czasem tracą nad tymi uczuciami kontrolę, to rzadko bywają obojętni i zdystansowani.

Wiem, że się różnimy. To normalne. Mamy inną kulturę i historię. Ale zamiast szukać wymówek i usprawiedliwień dla obecnego stanu rzeczy, spróbujmy coś zmienić. Uśmiechnijmy się do pani w sklepie, zamiast na nią warczeć. Może pani odpowie nam uśmiechem i dzień będzie lepszy dla Was obojga? :)

Koniecznie dajcie znać w komentarzach, co myślicie o poziomie empatii w naszym kraju, nawet jeśli się ze mną nie zgadzacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz